wtorek, 8 maja 2012

Justyna Kowalczyk

Justyna Kowalczyk v/v Agnieszka Radwańska Przeciwstawne analogie w wyszkoleniu naszych „gwiazd”.

Autorem artykułu jest Krzysztof Borne



Środowe- 14.03.2012r – występy naszych pan na światowych arenach, skończyły się dotkliwymi, jak na nasze i ich oczekiwania, porażkami.                                               

Justyna w sprincie stylem klasycznym, pod królewskim pałacem w Sztokholmie, już w półfinale zaliczyła wywrotkę i zawody ukończyła na 9 miejscu, grzebiąc praktycznie szanse na zdobycie Pucharu Świata. Zwyciężyła M. Bioergen, która Kryształową Kulę, ma już też praktycznie w kieszeni, przed J. Iwanową z Rosji i Norweżką - M. C. Fallą.

Agnieszka natomiast, w prestiżowym turnieju ATP w Indian Wells, już w cwiercfinale, zaliczyła wysoką porażkę z liderką świtowego rankingu, 0 : 2 / 0:6, 2:6 /, mimo, że właśnie te zawody, szczęśliwym zbiegiem okoliczności, przyniosły naszej zawodniczce 4 miejsce na świtowej liście ATP.

Zmagania naszych liderek przynoszą jednak przykrą, ale zasadniczą refleksję; braki i to bardzo widoczne, prawie w każdych zawodach, w sportowym wyszkoleniu. To wyszkolenie obejmuje w większości dyscyplin, kilka podstawowych elementów, takich jak : siła, wytrzymałośc, technika i taktyka. Bez braku jakiegokolwiek z nich lub, co gorsza, więcej, zawodnik, w tym wypadku zawodniczka, nie jest „pełna”. Dochodzi potem do nie przyjemnych, niechcianych rezultatów, w ważnych, na wysokim poziomie zawodach.

Zakładamy, że ze zdrowiem i sprzętem jest wszystko w najlepszym porządku.

Porównujmy: Justyna ma siłę i wytrzymałośc, ale ma też, wyraźne braki w technice i co za tym często idzie, taktyce. Nie pozwala jej to na pełną satysfakcję z wielu swoich startów i wyników, jakie w nich osiąga. Bieganie Polki, powiedzmy sobie szczerze, nie jest ładne, w porównaniu do wielu, z czołówki światowej, zawodniczek, nawet dla przeciętnego kibica. Jest siłowe, „wyżyłowane”, trudy podbiegów nie są, co prawda, dla niej tak ciężkie, jak dla rywalek, ale niestety, nie zawsze przekłada się na końcowy sukces. Gdy jednak dochodzi do zjazdów, zakrętów lub, co gorsza, połączenia tych dwóch – dla Justyny – „przeszkód”, zaczynają się kłopoty: zwalnianie, wybicia z rytmu, oddawanie lepszych, uprzywilejowanych, wygodniejszych pozycji na trasie, wreszcie wywrotki itp. Sytuacje te, na dodatek, wyglądają dosyć rozpaczliwie i często groteskowo, na tym, bądź co bądź, wysokim poziomie. Komentatorzy, my, jak i , na pewno, ona sama, z drżeniem czekamy na trudniejsze, w tym aspekcie, fragmenty trasy, oddychając z ulgą, gdy nic się złego nie stanie.

   images?q=tbn:ANd9GcT7BXSoGN23yyJiY671Yju63Tw7IPgiQKq0hss7F8kquLriYG_R  images?q=tbn:ANd9GcSYlhDgkoUvwtaudxJUpearryEwM5RldxnELxQJV-Mtwvg-1e1rbA

Agnieszka natomiast gra znakomicie technicznie, co pozwala jej na dobrą taktykę. Jej gra jest urozmaicona, finezyjna i wręcz, niekiedy, subtelna a „fajerwerki” techniczne cieszą oko i budzą podziw wielu fachowców. Dzieje się tak tylko wtedy, jednak, gdy przeciwniczki na to pozwalają. Widzą też oni- ci fachowcy - i komentują kłopoty z  siłą i wytrzymałością Radwańskiej. Te elementy nie pozwalają jej na aspirowanie do najlepszych, osiąganie korzystnych rezultatów z przeciwniczkami „z najwyższej półki”/ Azarenka, Kvitowa. Szarapowa, jeszcze do niedawna siostry Williams/. Aga nie ma często  siły ani czasu na wprowadzenie swojego stylu, jest „miażdżona” atletyką przeciwniczki, której w tym momencie nie jest potrzebna finezja czy estetyka gry. Agnieszka jest wtedy po prostu za słaba fizycznie, za delikatna, za mało agresywna w swoich poczynaniach na korcie. Owszem, traci na tym widowisko. Chodzi jednak o to, żeby grac tak, aby wygrac.

Wnioski nasuwają się same. Wprowadzic do swojego cyklu treningowego nacisk, na te elementy, które są słabe. Obie panie są jeszcze na tyle młodymi zawodniczkami, że poświęcenie znaczącego czasu na poprawianie omawianych słabości, niedociągnięć treningowych, jest możliwe i może przynieśc wymierne efekty. Tym bardziej, że widać pracę nad nimi, mozolnie są one korygowane, lecz dzieje się to za wolno, za mało skutecznie i mogą nie zdążyc, by osiągnąc zamierzone cele i rezultaty. Bardzo fachowi specjaliści powinni dac sobie z tym radę, nie zatracając przy tym już zdobytych umiejętności i wartości. Myślimy, że nasze championki są na to gotowe tak fizycznie, jak i mentalnie. Tylko „do dzieła”. Jeżeli tak się stanie, to, już nie długo, będą „nie do pokonania”.

---

Kabor

więcej na: www.sport-championsport.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Ruszyly cykle zawodnikow.

Ruszyły cykle zawodów kończących rywalizację o Puchar Świata w narciarstwie biegowym w szwedzkim Fallun i skokach narciarskich, na mamucie w Planicy /Słowenia/. 15–18. 03. 2012r

Autorem artykułu jest Krzysztof Borne



Finał Pucharu Świata w biegach rozpoczął się od sprintu /1000m/ stylem klasycznym, w Sztokholmie, wokół pałacu królewskiego. Jak wiemy, Justyna Kowalczyk, w półfinale, po serii błędów taktyczno-technicznych, próbując wyjść na prowadzenie, zaliczyła upadek i w końcowym efekcie zajęła w tych zawodach 9 miejsce.

 Wygrała Norweżka - M. Bioergen, przed J. Iwanową z Rosji i M.C. Fallą, również z Norwegii.

Następnego dnia, 16. 03. W Fallun, odbyła się konkurencja przedłużonego sprintu /2,5 km/ stylem dowolnym - czyli łyżwowym, z trudnym podbiegiem na Moerdarbakken, w którym to biegu, normatywy F.I.S. dotyczące podbiegów zostały nieco przekroczone, co w normalnej dyspozycji naszej zawodniczki, byłoby jej przywilejem. Puchar Świata rządzi się swoimi prawami. Zawodniczki startowały pojedynczo, co 45 sek. Już na półmetku tego biegu, właśnie po tym podbiegu, Justyna była trzecia, można powiedzieć, dopiero trzecia. Nie błyskała świeżością, jak Bioergen, wręcz przeciwnie, biegła ciężko, męcząc się okrutnie. Na mecie była czwarta. Zwyciężyła, oczywiście, M. Bioergen, wyprzedzając  Ch. Kallę ze Szwecji i M. Kristoffersen z Norwegii.

 images?q=tbn:ANd9GcRV_f2O5iZzXBjMtG6IW6r5ywcpMdjweiU-a3ae6FOgYkXPe7kh

W obydwu rozegranych zawodach  wyraźnie widać  zmęczenie naszej zawodniczki  intensywnym sezonem. Kowalczyk, mimo wielkiej ambicji i „dawania z siebie wszystkiego”, nie jest już tak świeża, bojowa, zdeterminowana do wygrywania. Startowała w tylu biegach /32 w 11 krajach/, w ilu nie brała udziału żadna rywalka z czołówki Pucharu Świata. Czekają ją jeszcze dwa biegi w cyklu Finału P.Ś. Mamy nadzieję, że pokaże jeszcze „lwi pazur” i zakończy zmagania, jak na, niestety lub aż „v-ce królową” nart, przystało.

  2Q==   images?q=tbn:ANd9GcRpfkx72ugub0leqeb1kYG-1Ucnn2Nq_tzdmUO1g9MATM8JYERytQ

W słoweńskiej Planicy, na mamuciej skoczni „Letalnica”,rozpoczęły się w piątek, poprzedzone czwartkowymi kwalifikacjami, ostatnie w tym sezonie zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich. W pierwszym konkursie indywidualnym wystąpiło 6. Polaków, co należy uznac za sukces. Dobrą postawę naszych zawodników potwierdziło zakwalifikowanie się 5 z nich do finałowej trzydziestki. Dwóch z nich debiutowało w lotach na mamucie i zdobycie przez nich miejsc w pierwszej połowie trzeciej dziesiątki jest bardzo obiecujące, mając na uwadze Olimpiadę, za dwa lata w Soczi. Są młodzi i bardzo młodzi, z niewielkim doświadczeniem w udanych dla nich zawodach i prestiżowych mistrzostwach ale juniorskich.  Maciej Kot był 17, Aleksander Zniszczoł 18, Klemens Murańka 22 i trochę starszy, Piotr Żyła 24. Nieco martwi natomiast nie najwyższa dyspozycja Kamila Stocha. Jego skoki są bardzo dobre, ale niewystarczające na walkę z najlepszymi, o podium, o zwycięstwo. Co prawda, założenie zajęcia miejsca w końcowej punktacji Pucharu Świata w pierwszej szóstce jest prawie pewne, co jest wynikiem, można powiedzieć pozytywnym i dobrym. Jednak stać Kamila na więcej. Brak mu błysku, o czym już pisałem, tej zaciętości w walce o najwyższe lokaty. Jego „spokój” , przy poprawności i niemal nienagannej technice lotu, ale niezupełnie zadowalających nas wynikach, na które go na pewno stać, trochę denerwuje i sprawia wrażenie pewnego niedosytu. Jednak poczekajmy, w następnym sezonie Kamil nas usatysfakcjonuje a jego koledzy będą jasnymi, pewnymi i solidnymi punktami naszej reprezentacji. Konkurs wygrał zawodnik gospodarzy, Słoweniec – Robert Kranjec, przed Simonem Ammannem ze Szwajcarii i Austriakiem Martinem Kochem. Po dzisiejszym konkursie, Norweg -  A. Bardal ma 100 pkt. przewagi nad zaciekle goniącym go G. Schlierenzauerem i praktycznie zapewnił już sobie zdobycie Kryształowej Kuli. Na razie czekamy na dwa ostatnie konkursy w lotach, jutro drużynowy a w niedzielę indywidualny, w których nasi potwierdzą, mamy nadzieję, że ich forma i umiejętności rosną a świetlana przyszłośc  przed nimi. Zawody w Planicy, niech będą nie tylko kończącym, ale i jasnym wydarzeniem dla polskich skoków narciarskich w sezonie 2011-2012r.

---

Kabor

więcej na: www.sport-championsport.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Piosenka na EURO

Oficjalna piosenka na Euro 2012

Autorem artykułu jest Gabriela Wrona



Co łączy takie utwory jak "La copa de la vida" Rickiego Martina, "Waka waka" Shakiry czy "Can you hear me" Enrique Iglesiasa? Latynoskie pochodzenie ich wykonawców? To też! Lecz każdy miłośnik futbolu od razu wskaże na coś zupełnie innego

Wszystkie wymienione piosenki były oficjalnymi utowarmi największych pilkarskich wydarzeń sportowych. Ostatnio do tej grupy dołączyła Oceana z piosenką zatytułowaną Endless Summer. Niemiecka wokalistka zyskała uznanie głosujących i wyprzedziła aż 123 innych wykonawców, w tym Marylę Rodowicz i Macieja Maleńczuka.

Premiera teldysku do piosenki ma mieć miejsce pod koniec kwietnia. Póki co, wiadomo jedynie, że w celu jego nakręcenia artystka udała się na Stadion Narodowy do Warszawy. Towarzyszył jej mistrz świata w Freestyle Football Show – Krzysztof Golonka.

Oceana zyskała popularność w Polsce dzięki takim przebojom jak Cry cry czy La La. Artystka pochodzi z Niemiec i wykonuje muzykę z gatunku soul i funk. Zaproponowany przez nią utwór Endless Summer łączy w sobie taneczne rytmy i modne ostatnio akcenty elektroniczne. Czy to wystarczy, aby piosenka odniosła sukces? To się okaże. Póki co, nowy hymn budzi wiele kontrowersji. W opiniach na forach internetowych przewijają się trzy główne zarzuty. Po pierwsze, hymn mistrzostw organizowanych przez Polskę i Ukrainę śpiewa Niemka. Po drugie, piosence zarzuca się całkowity brak głębszego przesłania. Niektórzy złośliwie twierdzą, że słowa piosenki sprowadzają się jedynie do dwóch wersów: Ło o o o o i Je e e e j. Po trzecie, tytuł hymnu w kontekście ostatnich afer w PZPN-ie z udziałem Grzegorza Lato wydaje się być conajmniej ironiczny. Niekończące się lato, bo tak należy go przetłumaczyć, nie zwiastuje przecież niczego dobrego. A co wy sądzicie na temat utoworu Oceany?

---

G. W.


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl